Zdjęcie dnia

  • Jacek Grześkowiak

    Jacek Grześkowiak

Newsletter

Cotygodniowa porcja informacji lotniczych

JOOMEXT_TERMS

HOBBY

Pogoda

 


Dołącz do nas !

FB TW google-plus-ikona-2012 YT 

 


II wojna światowa zaczęła się od ataku Niemiec na Polskę. Polskę, która miała podpisane traktaty z Francją i Wielką Brytanią zobowiązujące do udzielenia jej pomocy militarnej w przypadku agresji wojskowej ze strony III Rzeszy Niemieckiej. Jak ta pomoc praktycznie wyglądała? Ograniczyła się tylko do deklaracji słownej i pisemnej, a nie oczekiwanej przez Polskę pomocy militarnej.

 

Niemcy uderzyli z trzech stron: zachodu, północy i południa. Po siedemnastu dniach samotnej walki Polska ze wschodu otrzymała cios zadany przez Związek Radziecki. Nie tak dawni sojusznicy nie zrobili nic aby ruszyć z deklarowaną odsieczą.

 

Francuzi okopani się na granicy z Niemcami w swoich „nie do zdobycia” fortyfikacjach znanych jako Linia Maginota  i nie myśleli umierać za Polaków i ich Gdańsk. Niemcy również nie kwapili się aby wychylić się ze swoich równoległych umocnień tworzących Linię Zygfryda. Jedni i drudzy mogli ruszyć przeciwko sobie. Wiązałoby się to z naruszeniem granicy Luksemburga, Belgii i Holandii. Hitler na razie tego nie chciał. Miał doświadczenie, że Zachód nic nie zrobi dla ratowania Polski po Traktacie Monachijskim. Udało się bez wystrzału zająć Czechosłowację, do której zajęcia również przyczyniła się atakowana właśnie Polska. Wódz zwycięskiej Rzeszy nie poprzestał na tym, czuł się bezkarny. Przyłączył do Reichu, Austrię. Rządy nad Sekwaną i Tamizą nie interweniowały. Jedynym ruchem jaki został wykonany przez Brytyjczyków wobec sojusznika z Francji było skierowanie na drugą stronę Kanału British Expeditionary Force. BEF po połączeniu z oddziałami francuskimi obsadził granicę z Belgią.

 People_of_Warsaw_under_GB_Embassy_3.09.1939

 Manifestacja pod ambasadą brytyjską w Warszawie po informacji o wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Wielką Brytanię

 

BEF skierowany na granicę z Belgią we wrześniu 1939 r. miał w swoim składzie dwie grupy lotnicze Royal Air Force. Pierwszą tworzyły 85 i 87 dywizjon. Zadanie, które mieli do wykonania to osłanianie i wspieranie działań British Expeditionary Force. Druga grupa była grupą uderzeniową lotnictwa złożoną z bombowców i dywizjonów myśliwskich 1 i 73 jako osłony. Tak więc po drugiej stronie Kanału Angielskiego znalazły się samoloty Fairey Battle, Bristol Blenheim i Hurricane'y. Po miesiącu dołączyły do nich Gloster Gladiatory z 607 i 615 Dywizjonu RAAF. Co ciekawe, gdy wysłano je na drugi brzeg akurat przezbrajały się z dwupłatowców na jednopłatowce. Przezbrajanie ukończono rok później w maju.

 

800px-Gloster_Gladiator_3_ExCCSamoloty Gloster Gladiator w szyku

 

Dwa sojusznicze państwa, które miały pomóc trzeciemu zaatakowanemu nie podjęły się działań ofensywnych. Historycy wojskowości z Niemiec wzorując się na rodzimych sztabowców atak na Polskę nazywają Blitzkriegiem a Brytyjczycy mówią pełni drwiny o Sitzkriegu (Dziwna Wojna, wojna na siedząco) natomiast Francuzi o Drôle de Guerre.

 

Francuzi wsparci na wschodniej granicy przez Brytyjczyków nie robili nic oprócz chwilami zrzucania ulotek aby osłabić przeciwnika. Tylko, że ten się nie spieszył z przejściem do ataku. Nie myślał zademonstrować swoich możliwości w starciu na lądzie, wodzie ani w powietrzu. Unikano starcia, które mogłoby doprowadzić do zniszczeń i ofiar. Cisza nie trwała jednak długo. 16 października 1939 r. bombowce Luftwaffe zaatakowały okręty Royal Navy w pobliżu zatoki Firth of Forth. W ich obronie weszły w powietrze Spitfire'y z 603 Dywizjonu. Zestrzeliły dwa Ju i trzeciego uszkodziły. Było to pierwsze zwycięstwo Brytyjczyków tej wojny.

 

Spitfire_nad_normandi_1944Supermarine Spitfire

 

Nad Francją jednak trwała niezmącona cisza, którą przerywał gang lotniczych silników, kiedy jedna ze stron prowadzała powietrzne rozpoznanie. Mimo zachowania neutralności, obrońcy i przeciwnicy nie wahali się latać nad jeszcze neutralną Belgią. Ale ta bezczynność mogła się znudzić.

 

Kiedy nad granicą spotkali się nudzący się Francuzi i Niemcy, pokładowe działka z  karabinami nie umiały milczeć. Przechwytywanie samolotów Luftwaffe nad terytorium Francji nie było łatwe. Co prawda obrońcy dysponowali Detection Electromagnetique (detektor elektromagnetyczny), ale był on pozbawiony odpowiedniego zasięgu niezbędnego do pracy. Co więcej, szwankowała bardzo istotna w czasie działań łączność. Brytyjczycy ze swoim sprzętem byli bezradni. Mimo większego zasięgu dla swoich radarów, byli skazani na łączność gospodarzy. To, że udało się czasem przechwycić samoloty niemieckie, graniczyło to z cudem. A ponieważ te się raczej nie zdarzają, była to zasługa personelu naziemnego stacji radarowych i pilotów.

Pierwszego zestrzelenia nad Francją musiano czekać do 31 października 1939 r. Wtedy to do ziemi poszedł rozpoznawczy Do-17P. Zwycięski pilot RAF latał w 1 Dywizjonie Myśliwskim.

 

800px-Dornier_Do_17ZDornier Do-17 w barwach fińskich

 

Królewskie Siły Powietrzne nie podlegały siłom lądowym i siłom morskim. Podlegały pod Dowództwo Lotnictwa Myśliwskiego. To ono odpowiadało za obronę Wysp. Luftwaffe przeciwko którym miały walczyć były wsparciem dla Wehrmachtu. W swoim założeniu do Luftwaffe należało zapewnienie przewagi w powietrzu przez myśliwce aby bombowce i szturmowce miały swobodę działania w ataku i obezwładnieniu przeciwnika na ziemi.

 

W pierwszych dniach wojny Luftwaffe rekrutujący się z lotników Legionu Kondor dysponowali przewagą taktyczną nad swoimi przeciwnikami z Dowództwa Lotnictwa Myśliwskiego. Skupieni w Jagdwaffe potrafili Brytyjczykom napsuć zdrowej krwi. Mieli doświadczenie wyniesione z nieba nad Hiszpanią. I nie brakowało tego zdobytego w czasie działań przeciwko Polsce. Doświadczenie poparte taktyką przekładało się na tworzeniu odpowiednich formacji znajdujących się w powietrzu. Tak więc latający rycerze spod znaku czarnych krzyży stosowali jako formację klucz złożony z trzech maszyn lecących najczęściej ciasno w szyku rzymskiej piątki ( „V” ) . Z chwilą przybycia wsparcia do Hiszpanii posiłków, a tym samym nowych maszyn zaczęto latać w parach. Para skutecznie zastąpiła rzymską piątkę rozluźniając szyk. Warto wiedzieć, że ona miała swój rodowód w tym, że początkowo samoloty były pozbawione radia. Lecąc ciasno w „V” piloci wzrokowo musieli uważać na dane znaki prowadzącego. Używano po prostu dłoni. Zastosowanie radia pozwoliło na rozrzedzenie – swobodne latanie w szyku. Latanie według nowych zasad to jest prowadzący i prowadzony przyjęto nazywać w  niemieckim lotnictwa jako Rotte. Nakładał on obowiązek na pilota lecącego na skrzydle osłanianie ogona prowadzącego. Ponieważ nie za często latano samodzielnie jak też w sile jednej Rotte, dwie z nich tworzyły klucz Schwarm. Tak ustawiony szyk pozwalał na swobodne obserwowanie nieba i zapewniał wspólną obronę przed niespodziewanym atakiem. Latanie w rzymskiej piątce, gdy dochodziło do zmiany kierunku lotu, powodowało że lotnik  lecący na zewnątrz i wewnątrz musiał na nie odpowiednio reagować. Czynił to rzecz jasna odpowiednio dostosowując prędkość. To nie było za dobre dla silnika. Raz zwiększał a dwa zmniejszał obroty. Ta niedogodność zniknęła po przyjęciu latania w Schwarm. Prowadząc płatowiec do skrętu można było wykonać ten manewr prawie nie ruszając się z miejsca.

 

800px-Kette-SchwarmSzyk Schwarm

 

W konsekwencji ulegał zmianie kierunek lotu i ustawienie samolotów względem siebie. Powstawało ich lustrzane odbicie. Wprowadzona modyfikacja dawała Niemcom przewagę nad Brytyjczykami w pamiętnym 1939 r. Nie można zapomnieć, że ci drudzy wysyłając w powietrze dywizjon podrywali 12 samolotów. Kiedy pierwsi jako podstawową jednostką bojową przyjmowali grupę złożoną od 30 do większej liczby samolotów.

 

 

Tekst: Konrad Rydołowski

Fot. wikipedia.org